Translate

środa, 16 kwietnia 2014

I trymestr



           Kto z Was czytał poprzednie posty, ten mniej więcej ma pogląd jak wyglądał u mnie czas pierwszych tygodni z "fasolką" w brzuchu. Dzisiejszy post będzie swego rodzaju podsumowaniem moich przedbiegów ciążowych. Kto ciekawy, niech czyta dalej :)

          W I trymestrze ciąży (zwłaszcza na samym początku) najdziwniejsze dla mnie było oswojenie się z myślą, że w moim ciele rozwija się inny organizm i odtąd to ja za niego odpowiadam. Było to trochę stresujące, ale w większości jednak przyjemne uczucie. Czułam się ważna i potrzebna. Istniałam dla kogoś!

          Początkowo strasznie wszystko analizowałam i przeżywałam. W mojej głowie kołatały pytania za pytaniami, typu:
Czy mogę robić to czy tamto...
A może powinnam...
Co jeśli...
Jak to będzie dalej...
Czy nie szkodzę tym bobaskowi...

           Byłam taka przejęta swoim stanem, że czasem aż przesadzałam, np. strasznie uważałam w jakiej pozycji spałam. Choć teraz wiem, że na takim etapie ciąży zupełnie nie miało to znaczenia i wpływu na rozwój płodu.


PRZYJEMNIEJSZE WSPÓŁŻYCIE SEX'UALNE?

             Mówią, że kobiety w "błogosławionym stanie" czerpią więcej przyjemności z sexu. Czy faktycznie? Szczerze? NIE WIEM. U mnie jakoś tak nie było. Można powiedzieć, że było wręcz przeciwnie. Gdzieś z tyłu głowy zawsze czaiła się myśl: "Dziecko! Czy nic mu nie będzie? Z takimi myślami ciężko czerpać przyjemność z czegokolwiek. Może to wynikało z faktu, że moja ciąża dość wcześnie zakwalifikowana została do zagrożonych?

ZŁE WIADOMOŚCI:

       Zaczęło się krwawieniem w 7 tygodniu, a niecałe dwa tygodnie później na rutynowym badaniu usłyszałam, że skróciła mi się szyjka. Medyczne określenie na tą przypadłość brzmi: "Niewydolność szyjki macicy". Byłam na przedbiegach, a tu taka informacja. Buło to dla mnie jak kubeł zimnej wody, w zimny dzień. Sparaliżowało mnie. Okropnie bałam się, że nie donoszę ciąży, że urodzę za wcześnie, a co najgorsze, że utracę dziecko...W pierwszym trymestrze miałam też zdiagnozowanego torbiel na jajniku. Podobno to powszechne zjawisko w początkowym etapie ciąży. Leczenie polega zazwyczaj na obserwacji, a torbiel z reguły samoistnie się wchłania w przeciągu ok. 2 tygodni. Całe szczęście u mnie tak było, jednak musiałam żyć dwa tygodnie w niepokoju. Otrzymać 2 złe wiadomości jedna po drugiej? Nie życzę nikomu. Do dziś pamiętam słowa ginekologa:

- Skróciła się Pani szyjka. Niedobrze. Ooo i mamy torbiel na prawym jajniku.

I tyle! Żadnych wyjaśnień, czy słów na uspokojenie. Zabrzmiało to groźnie. Wyszłam z gabinetu ze łzami w oczach, a w drodze do domu pękłam i płakałam. Dopiero po czasie i po zaczerpnięciu kilku opinii z internetu trochę się uspokoiłam. Ze względu na skróconą szyjkę musiałam się oszczędzać. Nie wolno mi było się stresować, dźwigać ciężkich rzeczy (nawet zgrzewka wody mineralnej to kategoryczny zakaz), za dużo spacerować. Miałam leżeć i dbać o siebie. A gdzie tam rozwiązanie? Liczyłam dni i tygodnie. Z każdym następnym byłam nieco spokojniejsza, ale nie spokojna.

ZMIANY?

        I trymestr ciąży nie oznacza jeszcze wielkich zmian fizycznych. Nie wiem jak to wygląda u innych kobiet, ale ja niewiele przytyłam, a brzuszek dopiero pod koniec trymestru lekko zaczął ujawniać się światu. Powoli zaokrąglał mi się również biust, z czego akurat byłam zadowolona. W normalnych warunkach mam raczej sportowy rozmiar, więc taki rozwój wydarzeń był korzystny nie tylko dla mnie ale i dla mojego męża :) Powoli dochodziło to wszystko do mnie. I choć planowałam ciążę byłam podekscytowana jak małe dziecko, niecierpliwa i pełna lęku co to będzie dalej...

OBJAWY:

           Kiedy zaszłam w ciąże zaczęłam dokształcać się na ten temat z różnych źródeł. Byłam nieźle oczytana. Wiedziałam jakie są typowe objawy ciąży, itp. Obserwowałam siebie z podwójną uwagą, ale nic się nie działo. Z tych wszystkich typowych symptomów ciąży niewiele u siebie odnotowałam. Nie wymiotowałam, a same mdłości były dość łagodne i pojawiły się dopiero po kilku tygodniach. Nie miała m też zbytnich wahań nastroju (choć nie powiem, czasem się zdarzały i nie było wtedy wesoło mężowi). Choć nie chcę to jednak muszę przyznać, że wykorzystywałam swój stan i wiele wtedy zwalałam na hormony. Czy faktycznie to one były winne? Ciężko stwierdzić :)

CO NA SIEBIE WŁOŻYĆ?

           Z racji niewielkiej zmiany swojej wagi nie miałam jeszcze problemu typu: co na siebie włożyć? Nosiłam się tak jak do tej pory. Nie miałam w zwyczaju ukrywać brzuszka pod szerokimi bluzami. Bo i po co? Byłam jednak nie pocieszona z jednego faktu...Należę do kobiet, które kochają szpilki! Wysokie obcasy mogłabym nosić zawsze i wszędzie. Nie odczuwałam jeszcze dyskomfortu. Nie bolały mnie plecy ani nogi, więc czemu miałabym sobie odmawiać przyjemności noszenia tego typu butów? No właśnie niestety musiałam. Kiedy stwierdzono u mnie tą całą niewydolność szyjki macicy postanowiłam nie ryzykować. Oszczędzałam się na każdym kroku. Zrezygnowałam więc z butów na obcasie na rzecz płaskich czułenek. Trochę śmiesznie i nieswojo się czułam, ale po czasie przyzwyczaiłam się i do tego. Czego nie robi się dla tego małego bobaska :)

ZACHCIANKI - JAKA PŁEĆ?

         Kobiety w ciąży mają ten plus, że ich zachcianki kulinarne są uzasadnione i wybaczane. Pierwszy trymestr mijał, a ja czekałam na jakąś. I? Nic z tych rzeczy. Nie wykazywałam  żadnych szczegółowych preferencji. Nurtowało mnie jeszcze jedno. Płeć dziecka. Bawiłam się w zgadywanie analizując to co jadłam. Mówi się, że kiedy kobieta w ciąży woli słodkie smaki będzie dziewczynka, kwaśne zwiastują chłopca. Tylko co jeśli je się wszystko? Na sprecyzowanie płci przez ginekologa było jeszcze stanowczo za wcześnie. Przynajmniej takiego zdania był lekarz, do którego wówczas chodziłam. Odnosiłam wrażenie, że nie należał on do tych lekarzy, co to przepowiadają płeć maleństwa, gdy jest ono jeszcze w brzuszku mamy. Zostało mi czekanie...czekanie i czekanie.

BADANIA PRENATALNE

         Pod koniec trymestru zostałam również skierowana na tzw. badania prenatalne. Są to badania wykluczające poważniejsze schorzenia płodu, typu: rozszczep kręgosłupa, zespół downa, wady serduszka itp. Badania te nie są obowiązkowe i są niestety odpłatne (200 zł). Osobiście wolałam się jednak upewnić, że moja kruszyna będzie zdrowa, więc skorzystałam z wizyty. Muszę przyznać, że nie żałuję. Moje maleństwo zostało baaaardzo dokładnie przebadane i na szczęście było zdrowe :) Na badaniach prenatalnych pierwszy raz zobaczyłam jak mój bobas bryka w moim brzuszku. Czuł się tam całkiem swobodnie :) Badania te dawały też nadzieję na rozeznanie płci. Niestety była to tylko nadzieja. Płeć dziecka nadal pozostawała dla nas tajemnicą.


  
            Okres pierwszych trzech miesięcy ciąży był dla mnie czasem na pozamykanie wszelkich spraw formalnych związanych z moją pracą. Starałam się też jak najwięcej wypoczywać, choć przychodziło mi to z trudem. Jak tu leżeć i nic nie robić, kiedy człowiek całkiem dobrze się czuje? Jednak istniało ryzyko, że moja szyjka mogłaby nie wytrzymać. Najgorsze, że ta przypadłość nie boli i kobieta nie wie co i jak do puki lekarz nie zrobi oględzin. Trzeba się "byczyć" i mieć nadzieję, że będzie dobrze...



          

4 komentarze:

  1. No to miałaś trochę stresów. Ważne że zdrowe :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No było niewesoło, ale na szczęście mam to już za sobą :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Wesołych Świąt Kochana :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Najważniejsze, że zdrowe! :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli masz pytania/wątpliwości/zastrzeżenia wyraź je w komentarzu :) Możesz komentować nawet starsze wpisy - odpowiem :)

Jestem do Waszej dyspozycji :)

Za każdy wpis serdecznie dziękuję!