Translate

środa, 23 lipca 2014

Wyprawka dla bobaska




          Termin rozwiązania zbliżał się wielkimi krokami. Nadszedł czas na pierwsze zakupy dla przyszłego członka naszej rodziny. Niestety mieliśmy ten problem, że bardzo długo nie znaliśmy płci naszej pociechy. W związku z powyższym zakupione rzeczy musiały być w kolorze uniwersalnym. I tak oto, np. zakupiliśmy:
  • żółtą wanienkę do kąpieli;
  • beżowy przewijak;
  • brązowy kocyk;
  • zieloną szczotkę do włosów z grzebykiem;
          Wyprawkę dla bobaska zaczęliśmy sukcesywnie kompletować z początkiem III trymestru. Od razu muszę przyznać, że nie należymy do tych rodziców co to kupują multum rzeczy bez większego namysłu, bopnp. coś jest fajne. O nie. Kierowaliśmy się do końca pragmatycznym podejściem do sprawy. Zakupiliśmy najpierw zdecydowane podstawy. Na nasze szczęście nie musiałam się martwić o ciuszki dla maleństwa. Bardzo dużo "odziedziczyłam" od szwagierki. Co prawda wiele z tych małych, pociesznych ubranek było w kolorze słodkiego różu, ale puki co nie martwiłam się tym. Znalazło się też kilka w bieli czy nawet niebieskim kolorze (w razie gdyby pojawił się chłopczyk). Kilka ciuszków wybrałam sobie też z kolekcji mojej mamy :) Posegregowałam, uprałam, wyprasowałam, poskładałam i poukładałam w szafce. No i gotowe :) Cieszyłam się, że moje dziecko będzie nosić moje ubranka z dzieciństwa...

           Jeśli chodzi o taką podstawę jak łóżeczko dla dziecka to tutaj też obyło się bez szaleństwa. Odrestaurowaliśmy z mężem i mamą (czyt.babcią dzidziusia) moje rodzinne łóżeczko. Wyszło całkiem ładnie. Musieliśmy jedynie znaleźć do niego nowy materac. Z racji faktu, że łóżeczko ma już swoje lata okazało się, że jest niestandardowych wymiarów. Pojawił się problem, jednak ostatecznie udało nam się go rozwiązać. Takim oto sposobem nasza dzidzia, kiedy już przyjdzie na ten świat będzie spała w łóżeczku po mamusi :) Tanie i sentymentalne rozwiązanie ! 

                 Do samego końca czekaliśmy też z zakupem "pojazdu" dla naszego maluszka. Wybór ogromny, ceny kosmiczne. I na co się zdecydować? Rozwiązanie problemu samo się znalazło. Siostra naszej wspólnej znajomej miała wózek do sprzedania w bardzo dobrym stanie. Nosidełko, gondola i spacerniak w 1 :) Pojechaliśmy na oględziny. Pojazd wydawał nam się całkiem fajny. No i kolor był dość uniwersalny (ciemny fiolet z czernią). Cena? Śmiesznie niska - 500 zł i wózek jest nasz.

"Pojazd" maluszka - gondola :)


                Miesiąc przed planowanym terminem rozwiązania zakupiłam jeszcze takie rzeczy jak:
  • pampersy;
  • wazelinę;
  • ciekłą parafinę;
           Był to niezbędnik jaki musiałam zabrać do szpitala. Został ostatni miesiąc ciąży, a ja byłam przygotowana na powitanie bobasa. Miałam już wszystkie podstawowe akcesoria. Oczywiście jak się później okazało w tym całym toku przygotowań i tak zapomniało się i kilku drobiazgach, takich jak: termometr, oczyszczacz do noska, octenisept (do suchej pielęgnacji pępuszka). Były to niewielkie wydatki.

            Od samego początku wiedziałam, że chcę karmić piersią. Butelka więc była ostatnią pozycją na naszej liście. Mimo wszystko warto mieć alternatywę w razie problemów z laktacją czy coś.

                 Nasz system sukcesywnego dokupywania rzeczy dla dziecka okazał się dla nas idealnym rozwiązaniem. Nasze rozsądne podejście i zakupy rozłożone w czasie sprawiły, że nasze finanse nie zostały jakoś specjalnie uszczuplone. Takie rozwiązanie ma jednak dobre jak i też złe strony. Dobre, bo koszty rozmyte. Nie ma jednorazowego booom wydatkowego. Złe, bo bardzo łatwo można popaść w błędne koło i dokupywać coraz to więcej i więcej.

            Co radzę? Ścisła lista tych niezbędnych wydatków. Przed każdym zakupem warto dwa razy się zastanowić, czy aby na pewno to czy tamto jest nam na prawdę potrzebne. Zdrowa ocena sytuacji, a na pewno będzie ok :) Przecież nasze mamy dawały sobie radę bez tych wszystkich gadżetów jakimi dziś zalewa nas rynek, a na jakie osoby wyrośliśmy? :D



poniedziałek, 14 lipca 2014

"Co na siebie włożyć?" - Ubrania ciążowe




           III trymestr zbliżał się wielkimi krokami, czego nie dało się już nie zauważyć. Moje ciało zmieniło się nie do poznania. Brzuszek stawał się coraz bardziej uciążliwy. Zwykłe czynności, takie jak np. kąpiel czy wiązanie sznurowadeł, zakładanie skarpetek, a nawet spanie stawały się wyzwaniem. Brzuch to nie jedyna zmiana jaką dało się od razu zauważyć. Piersi ! Teraz można powiedzieć, że je miałam ;) Z racji widocznych zmian w moim ciele pojawiało się u mnie coraz częściej, tak dobrze znane nam kobietom, pytanie: 
"Co na siebie włożyć?".

           Kwestia ubioru jest dla większości kobiet bardzo ważna. Dobrze dobrany strój potrafi poprawić humor nie jednej z nas. Zazwyczaj nie miałam większych dylematów tego typu, jednak w ciąży zaczęły się pojawiać coraz częściej. Nie chodziło o to, by jakoś maskować swój stan. Wręcz przeciwnie. Byłam dumna, że już nie długo zostanę mamą pełną parą :) Problem polegał na tym, że moja szafa chowała w sobie wiele perełek, ale w rozmiarze 38. Już dawno przestałam się do nich mieścić. Ubrań, które mogłam założyć była na prawdę garstka. Nie uśmiechało mi się chodzić w kółko w jednym i tym samym zestawie ubraniowym...trzeba było coś z tym zrobić!

         Wiedziałam, że obecny rynek oferuje kobietom w ciąży szeroki asortyment. Są specjalne spodnie, staniki, bluzki, sukienki, rajstopy, majtki...można by tak wymieniać bez końca. Niestety ich cena znacznie góruje nad cenami standardowych ubrań. Dodatkowo czasem pojawia się problem z dostępnością takich ciuchów w zwykłych sieciowych sklepach. Jest jeszcze internet, jednak przyznaję, że nie jestem zwolenniczką zamawiania ubrań tą drogą. Lubię ciuszek dotknąć, przymierzyć, zobaczyć. Osobiście nie zdecydowałam się więc na zakup ani jednej z takich rzeczy. Moja decyzja była wynikiem racjonalnego podejścia do sprawy. Nie widziałam sensu (i nadal nie widzę) kupowania ciuchów ciążowych. Pewnie są one wygodne i w ogóle, ale idzie obejść się i bez nich czego jestem przykładem. Miałam jedną jedyną rzecz typowo ciążową, a mianowicie rajstopy, które podarowała mi szwagierka. Przyznaję były wygodne, ale w standardowych rajstopach też czułam się dobrze. Prawdą jest też, że w przypadku rajstop nic nie stoi na przeszkodzie, by nosić je także po porodzie. Co innego w przypadku innych ubrań, np. sukienek, spodni itp. Po co kupować coś co w przyszłości będzie na nas z pewnością za wielkie, a nie wiadomo czy los obdarzy kolejnym potomkiem. Sama puki co nie jestem zdecydowana na druga ciążę...przynajmniej jeszcze nie teraz. Takie ciuszki musiały by leżeć w szafie nie wiadomo ile czasu. Odsprzedać? Można by, tylko komu i za ile? Nie miałam ochoty się w to bawić. Poradziłam sobie w następujący sposób...


         Przede wszystkim w okresie zaawansowanej ciąży zrezygnowałam całkowicie z jeansów. Przerzuciłam się na niezastąpione moim zdaniem leginsy. Sprawdziły się u mnie rewelacyjnie. Do tego jakaś tunika i po kłopocie. Dłuższe tuniki dodatkowo świetnie zakrywają brzuszek i plecy. Nie trzeba się martwić wystającym gołym ciałem. Polecam każdej przyszłej mamusi :) Są wygodne, rozciągliwe i można je wykorzystać nawet po porodzie, kiedy już odzyskamy naszą dawna figurkę. Jak dla mnie bomba. 
        Czas "wielkiego brzuszka" przypadł u mnie na okres letni. O standardowych krótkich spodenkach czy spódniczkach jakich byłam posiadaczką mogłam zapomnieć. Zaczęłam więc rozglądać się za czymś co również będzie elastyczne. Przyznaję, że długo szukałam. W końcu jednak znalazłam. H&M oferuje idealnie spódniczki mini na gumce. Choć mają tam ciekawy wybór kolorystyczny ja postawiłam na prostotę i klasykę. Zwykła, prosta czarna, wręcz idealna na każdą okazję i do wszystkiego. Co najważniejsze będę mogła ją założyć także po rozwiązaniu.
          Kierując się swoim pragmatycznym podejściem zaopatrzyłam się jeszcze w kilka skarbów. Były to bluzki i bluzeczki typu over size. Luźne, zwiewne, szersze i wygodne! Założyć można je i na szczuplejszą wersję siebie, a i tak wyglądać będą dobrze. 
         Jak już wcześniej wspomniałam w okresie ciąży postawiłam na wszelkiego typu tuniki. Nosiłam je bardzo często. Kilka już miałam, kilka dokupiłam. Tym sposobem wzbogaciłam się o kilka ciuszków, które będą mnie cieszyły przez dłuższy okres czasu niż tylko ciąża. 

           Dziś z perspektywy czasu cieszę się, że nie uległam i nie skusiłam się na ciążowe elementy garderoby. Jeśli w przyszłości los obdarzy mnie kolejnym dzieckiem na pewno postąpię tak samo :) Jakby nie było ciąża u mnie okazała się świetnym pretekstem na rozszerzenie swojej garderoby :) 

A jak jest u Was drogie mamy? Podzielacie moje zdanie?