Translate

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Jadłowstręt !


...

          Jedzenie! Potrzeba, którą każdy z nas musi zaspokajać, by żyć. Jedna z wielu, ale jakże ważna. Co kiedy nie można jej zaspokoić?
Kiedy nie ma się ochoty na nic, bo zaraz napadają nas mdłości, jest nam słabo?
Kiedy nawet myśl o czymś do jedzenia napawa odrazą?
Co robić?

Mimo wszystko trzeba jeść!

Tylko jak?
...


          O ciąży i jej prawach wiedziałam niewiele, ale chyba jak każdy słyszałam o takich podstawach jak, m.in.:
  • poranne mdłości (które nie zawsze są tylko poranne:/ );
  • bóle podbrzusza;
  • wahania nastrojów;
  • ogólne osłabienie organizmu;
  • senność;
  • obrzęki stóp i rąk;
  • żylaki;
  • rozstępy;
         Pojawiają się nagle. Bez uprzedzenia. Jak szybko się pojawiają tak też znikają nie wiadomo kiedy. Trzy ostatnie symptomy pojawiają się (bądź też i nie) już w późniejszym etapie ciąży - zazwyczaj na finiszu i niestety zostają z nami nieco dłużej:/ Nie jest powiedziane, że każda kobieta będąc w ciąży uraczy wszystkich objawów. Bywa różnie. Są kobiety, które przechodzą ciąże (nie wiedzieć czemu) nadzwyczaj łagodnie. Myślę, że do takich kobiet zaliczam się też i ja!

       Od samego początku jakoś nie zaprzątałam sobie tym wszystkim głowy...no może poza jednym lub dwoma tematami: strasznie bałam się rozstępów i tego że będę miała mdłości, które zmuszą mnie do wymiocin  (przepraszam za słowo) w jakimś miejscu publicznym. Chyba spaliłabym się wtedy ze wstydu! Zawsze jak miałam gdzieś wyjść modliłam się, by nic takiego się nie stało. Sprawy na mieście załatwiałam w ekspresowym tempie i migiem do domciu...Na szczęście jakoś dawałam radę :) 

          Jak się pewnie domyślacie, np. po tytule dziś nie będzie o rozstępach (które mi niestety nie odpuściły). Dziś opowiem Wam nieco o mdłościach!

       Ta przypadłość niestety, ale również dopadła i mnie. Nie było to u mnie jednak takie złe jak sobie wyobrażałam. O ile z popularnymi mdłościami nie miałam większych problemów, tak strasznie dokuczał mi JADŁOWSTRĘT - tak to sobie nazwałam :) Można powiedzieć, że to taka łagodniejsza wersja mdłości. Moje dotychczas ulubione potrawy stały się najgorszym świństwem nie do przełknięcia. Czując zapach jedzenia robiło mi się dziwnie źle (ale nie tak, by zaraz zwymiotować). Po prostu coś odpychało mnie od zamiaru, by zjeść to czy tamto. Nie miałam apetytu, ale wiedziałam, że jeść muszę: dla swojego jak i głównie dla dobra dziecka. Do zjedzenia czegokolwiek zazwyczaj musiałam się zmuszać (jakby to ode mnie zależało mogłabym nie jeść, ale bobasek rosnąć musiał). Szykując sobie jakikolwiek posiłek najpierw stawałam przed lodówką i wąchałam dany składnik. Jeżeli nic się nie działo z moim organizmem (był to cud) pałaszowałam go na śniadanie czy kolację. Codziennie było to coś innego. Czasem coś, co mogłam jeść jednego dnia zupełnie nie podchodziło mi dnia następnego. Nawet coś co rankiem było smaczne wieczorem już takie nie było. Rytuał więc musiałam powtarzać monotonnie każdego dnia po kilka razy. Czasem nawet w myślach robiłam selekcję składników. 
          Najgorsze jednak były obiady. Gotowanie stało się dla mnie nie lada wyzwaniem. Czasem jadaliśmy z mężem dwa zupełnie różne posiłki, bo ja nie przełknęłabym tego co zazwyczaj gościło w naszym menu, a co jemu smakowało. Ugotować jednak musiałam obie potrawy. O ile ze swoimi daniami nie miałam problemów tak te dla męża były moimi małymi koszmarami. Przyrządzałam je zawsze przy otwartym oknie (miałam możliwość szybkiego dotlenienia się, a i zapachy nie były takie uciążliwe). Oddychałam z ulgą, kiedy już znikały w brzuszku męża.

        Jadłowstręt towarzyszył mi przez prawie cały 1 trymestr ciąży. Dopadł mnie w ok 8 tygodniu i został ze mną do ok 13 tygodnia ciąży. Niby nie długo, ale jednak wtedy trwało to dla mnie całą wieczność.

       Raz jednak nie uniknęłam najgorszego...zwymiotowałam :( Na moje szczęście byłam wtedy w domu. Postępując zgodnie ze swoim zwyczajem jakimś cudem miałam ochotę na kanapki z pomidorem. Kanapki więc sobie zrobiłam i z ochotą zjadłam. BŁĄD! Pomidor zupełnie mi nie podpasował - do dziś zastanawiam się dlaczego ;). Już po 5 minutach wylądował w ubikacji, a ja poczułam się znacznie lepiej. Co ciekawe już do końca ciąży nie miałam ochoty na pomidory.

       Jadłowstręt to nic miłego. Trzeba uważać co się je, ale i tak uważam, że to znacznie lepsze niż ciągłe torsje. Mogą one doprowadzić do groźnego dla organizmu odwodnienia, co może skończyć się nawet wizytą w szpitalu:/ Nie zazdroszczę tym wszystkim biednym kobietom, które przechodzą pierwsze tygodnie ciąży znacznie gorzej niż ja. Z tymi wszystkimi objawami :/ Jestem wobec nich pełna podziwu! 

      Plusem tej całej naszej większej bądź mniejeszej kobiecej męczarni związanej z jedzeniem jest to, że mimo, iż domek dzidziusia  (czyt.brzuszek) rośnie waga stoi w miejscu :) 


      


2 komentarze:

  1. To miałaś szczęście :) Nie każda ma takie słabe dolegliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie z tego sprawę i cieszę się, że ze mną ciąża obeszłam się w miarę łagodnie (nie licząc jej wczesnego zakwalifikowania do zagrożonych :/)

      Usuń

Jeśli masz pytania/wątpliwości/zastrzeżenia wyraź je w komentarzu :) Możesz komentować nawet starsze wpisy - odpowiem :)

Jestem do Waszej dyspozycji :)

Za każdy wpis serdecznie dziękuję!